Jak to się zaczęło...

O mnie


Zaczęło się w gimnazjum. Koleżanka nauczyła mnie zaplatać bransoletki z muliny, prostym ściegiem.
   Z czasem jednak to było za mało. Pamiętam jakim szczęściem było dostanie pod choinkę od mamy pierwszego zestawu mulin i instrukcji. Wtedy zaczęło się szaleństwo wzorów i pomysłów. Bransoletek z imionami robiłam wtedy masę.
Moja mama do dziś zastanawia się skąd moje zainteresowania, bo jej zdolności ograniczają się do cerowania :)

   Następnie sąsiadka nauczyła się haftować obrazy. Tamborek i się zaczeło kolejne szaleństwo:)

   Jak wiadomo życie toczy się różnie i miałam przerwę. Obecnie chcę wrócić do swoich robótek a także spróbować tworzenia innych rękodzieł.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz