Zaczęło się w gimnazjum. Koleżanka nauczyła mnie zaplatać bransoletki z muliny, prostym ściegiem.
Z czasem jednak to było za mało. Pamiętam jakim szczęściem było
dostanie pod choinkę od mamy pierwszego zestawu mulin i instrukcji.
Wtedy zaczęło się szaleństwo wzorów i pomysłów. Bransoletek z imionami
robiłam wtedy masę.
Moja mama do dziś zastanawia się skąd moje zainteresowania, bo jej zdolności ograniczają się do cerowania :)
Następnie sąsiadka nauczyła się haftować obrazy. Tamborek i się zaczeło kolejne szaleństwo:)
Jak wiadomo życie toczy się różnie i miałam przerwę. Obecnie chcę
wrócić do swoich robótek a także spróbować tworzenia innych rękodzieł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz